piątek, 24 października 2014

Costa del Almería – kraina pięknych plaż

Pierwszym moim przystankiem w podróży po wybrzeżach Andaluzji była Costa del Almería (Wybrzeże Almerii). Almería, w wolnym tłumaczeniu miasto ‘nad morzem’ jest głównym ośrodkiem rekreacyjnym wybrzeża, usytuowanym nad Morzem Śródziemnym, na południowo-wschodnim krańcu Andaluzji. W jego pobliżu znajduje się Parque Natural Cabo de Gata – Níjar (dosł. Przylądek Kotki), park lądowo-wodny, bogaty w piaszczyste wydmy, grupy skał wulkanicznych oraz liczne plaże.

Do Almerii miałam z początku jechać na Erasmusa, jednak przebieg wydarzeń zmienił moje zamiary. Postanowiłyśmy odwiedzić to miasto przy okazji przejażdżki po wybrzeżu. Dzięki wypożyczonemu przez chłopaka Justyny samochodowi miałyśmy bardzo ułatwiony transport. 

Miasto bardzo bogato przyozdobione jest w palmy. Wysokie drzewa porozstawiane przy drogach nie dają dużo cienia, ale tworzą tropikalny klimat. Fot. Barbara Skubała

Przyjechaliśmy do Almerii około 18. wieczorem. Spotkaliśmy się z Julią, koleżanką ze studiów, która także wyjechała na Erasmusa, i u której mieliśmy zapewniony nocleg. Następnie skierowaliśmy się w stronę Alcazaby, zamku obronnego wybudowanego w Xw. przez kalifa Kordoby. Nasze przewodniki informowały, że jest czynny do 20:30, niestety okazało się, że zmieniono harmonogram otwarcia i nie zdążyliśmy wejść do środka. Z zewnątrz zamek prezentuje się nadzwyczajnie, więc byłam trochę zawiedziona, ale zamiast tego wspięliśmy się na wzgórze obok, na którym stał pomnik Jezusa i znajdowały się pozostałości po innej budowli. Wyglądało to równie interesująco, co zamek. Dodatkowo mieliśmy okazję podziwiać zachód słońca nad Alcazabą i okolicznymi górami. 


 Kolejny widok na mury zamku. 
Na sąsiednim wzgórzu wybudowano pomnik Jezusa. W oddali można zobaczyć mury po innych budowlach, prawdopodobnie należących do zamku.

Zachód słońca nad Alcazabą.
Widok na miasto, po prawej mur obronny.
Oprócz tego zwiedziliśmy katedrę, która została wzniesiona na fundamentach dawnego meczetu w stylu gotyckim, a wykończona w stylu renesansowym. Niestety nie można było robić zdjęć w środku, a z zewnątrz żadne zdjęcie mi nie wyszło.

Jednym z punktów, którego również nie udało nam się zwiedzić, były Refugios de la Guerra Civil, podziemne korytarze zbudowane w czasie hiszpańskiej wojny domowej, które mogły pomieścić ok 35 tys. osób. Aby się tam dostać, należy najpierw zarezerwować przewodnika na konkretny dzień, a na piątek nie było już miejsc.

Późnym wieczorem Julia zaprowadziła nas do baru, który serwował najlepsze tapas w mieście. La cabaña del Tío Tom (Chata Wujka Tomka), usytuowany tuż przy plaży, założony został w 1972 roku i działa do dziś. W cenie piwa, wina bądź napoju gazowanego (€2,80) można tu dostać różne odmiany tapas, od sałatek, przez bułki, duże faszerowane ziemniaki i pokaźne dania, aż do małych zestawów szynek, oliwek czy serów. Jeśli orientujecie się w hiszpańskich nazwach potraw czy jedzenia, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Mi osobiście bardzo smakowała zapiekana bułka z kotletem z kurczaka, topionym serem i sałatą w środku, nazwana petit pollo


Przykładowy tapas-zakąski, które można podjadać, popijając piwo. Zdjęcie zrobiła Basia.
Sam bar był bardzo oblegany i musieliśmy kilka minut czekać w kolejce na wolny stolik. Nie żałuję jednak, jedzenie serwują naprawdę pyszne i za niewielką cenę. Tym miłym akcentem zakończyliśmy pierwszy dzień naszej wycieczki.
Nad tym, co to jest tapas, będę się rozwodzić w osobnym wątku, poświęconym typowym hiszpańskim tradycjom.

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, chciałam, bowiem iść na plażę na wschód słońca. W Hiszpanii wschód jest dwie godziny później niż w Polsce, więc nie były to aż tak wczesne godziny. Byłyśmy nastawione na podziwianie rozlewającego się gorącego światła po spokojnej wodzie Morza Śródziemnego, nie wzięłyśmy jednak pod uwagę tego, że Almería jest wcięta w głąb lądu. Koniec końców słońce wzeszło nad blokami, nie był to aż tak zachwycający widok. Mimo wszystko powoli wstający dzień na plaży to bardzo miłe doświadczenie. 


 

 Playa de San Miguel, fragment miasta.

Krótko po wschodzie spakowaliśmy się na całodniową wycieczkę do parku Cabo de Gata – Níjar. Jak wspominałam, park obejmuje tereny lądowe oraz przybrzeżne wody Morza Śródziemnego. Znajduje się tam wiele piaszczystych i kamienistych plaż, wulkaniczne skały, wydmy oraz naturalna roślinność.

W informacji turystycznej dostaliśmy mapkę oraz kilka informacji, co warto zwiedzić. Mieliśmy tylko jeden dzień, nie było wiec za dużo czasu. Pierwszym przystankiem była Faro de Cabo de Gata, latarnia morska usytuowana w pobliżu najdalej wysuniętego punktu parku (jest to Punta Baja, Niski Punkt). Z punktu widokowego można było podziwiać morskie skały oblewane przez wodę. Przespacerowaliśmy się w pobliże małej plaży na Cala Arena (Zatoka Piasku) w pobliżu, której można zobaczyć grupy skał wulkanicznych, jednak wyczerpujący upał zmusił nas do powrotu. 

Droga na  Faro de Cabo de Gata prowadziła przez wzgórze. Gdy wznosiliśmy się coraz wyżej, przed nami ukazał się ten widok. W oddali widać latarnię na cyplu, tuż pod nią jest Playa El Corralete. Morze było przejrzyste, prawie lazurowe.

Krajobraz z punktu widokowego tuż przy latarni. Po lewej w oddali widnieje Punta Baja.
Zamiast tego poszliśmy nad kamienistą plażę w pobliżu latarni, Playa El Corralete. Poruszanie się na niej było nie lada wyzwaniem. Jednak było warto, już przy brzegu zaczynało się morskie życie, a czysta woda pozwalała na obserwacje. Na taką podróż polecam wziąć ze sobą szczelne, duże okulary i rurkę do pływania. Ryby przepływają nam przed oczami, pełno jest małych raf, w których chowają się morskie stworzonka, czasami można się także natknąć na meduzy bądź kolczatki. Na te ostatnie lepiej uważać, gdyż wbijają się w skórę, a potem ciężko je wyjąć. 

Wody Playa El Corralete.
 Nie popływałam za dużo, miałam nieszczelne okulary, a woda była strasznie słona. Zasolenie Morza Śródziemnego wynosi od 33 do 39. Dla porównania, Morze Bałtyckie ma zasolenie rzędu 2–12, a Morze Martwe aż 280. Z jednej strony ciężko było znieść słone wody Morza Śródziemnego, z drugiej jednak zupełnie nie wyobrażam sobie pływania w Morzu Martwym. Plusem słonej wody były oczyszczone zatoki.

Po odpoczynku nad wodą pojechaliśmy zwiedzać inne plaże. W drodze zatrzymaliśmy się w punkcie obserwacyjnym przy Salinas de Cabo de Gata (Sole Cabo de Gata), gdzie można obserwować flamingi w ich naturalnym środowisku. Były bardzo daleko od nas, nie miałam dobrego zooma w aparacie, toteż dużo nie zobaczyliśmy.

Po flamingach dotarliśmy do Cala del Barronal, jak się okazało, plażę obleganą przez nudystów. Na dłużej zatrzymaliśmy się na Plaza de Monsul. To tutaj kręcono sceny do filmu Indiana Jones i ostatnia krucjata. Morskie życie nie było tam już tak widoczne, jedynie przy skałach można było obserwować porosty, ryby i kolczatki. Tam wraz z Julią nazbierałyśmy pokaźną kolekcję muszelek. 


Ja z Julią, wybierają się na plażę nudystów. Fot. Barbara Skubała
Naturalna roślinność parku Cabo de Gata. To dziwne, szczupłe drzewko, to tak naprawdę kwiat agawy amerykańskiej, znanej w Hiszpanii jako pita. Właściwa część rośliny to mięsiste, sztywne liście z kolcami. Agawa zakwita po ok. 50 latach, tylko raz w swoim życiu. Z włókien liści można wyplatać mocne sieci przydatne w rybołówstwie, a sok jest bogaty w witaminy i właściwości lecznicze.
Playa de Monsul, miejsce kręcenia scen do Iniany Jonesa.
 Ostatnim przystankiem na naszej drodze była Playa de los Genoveses (Plaża Genueńczyków). Jest to najbardziej znana plaża wybrzeża Almerii. Także tutaj kręcono filmy, między innymi Wiatr i lew. Słońce chyliło się ku zachodowi, stwarzając niepowtarzalny klimat miejsca. 


Szlak pieszy prowadzący do Playa de los Genoveses. W oddali naturalny krajobraz parku.
W drodze miejsce usiane agawami.
Na plaży zobaczyliśmy budujące się prymitywne szałasy. Z początku myślałam, że będzie się tu odbywał jakiś festyn związany z rybołówstwem, okazało się jednak, że tworzą tam nowy plan filmowy. Będzie tam kręcony film o historii w czasach chrystusowych i cesarstwa rzymskiego. Nie pamiętam jednak tytułu ani konkretnych szczegółów.
Playa de los Genoveses

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Chwalipiętka

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi